Kolorowe tkaniny zwyczajnie mogą farbować. Co prawda współczesny sposób wyrobu tkanin jest na tyle doskonały, że to farbowanie nie jest wielkie, ale niektóre kolory "puszczają" bardziej, niż inne. Jeżeli komponujemy w patchworku jasne materiały z ciemnymi, albo różne kolory ze sobą, ostatnią rzeczą, którą chcielibyśmy osiągnąć, jest stan buroszarokolorowy.
Dlatego, choć nie lubię tego nużącego etapu przygotowań, wszystkie materiały cięte z metra lądują w praniu - przy okazji poddaję je dekatyzacji ze względu na skurcz.
Wypracowałam sobie następujący system prania:
- Tkaniny piorę każdą osobno, chyba że są naprawdę podobne kolorystycznie.
- Pojedyncze namaczanie trwa ok. 10 minut.
- Pierwsze namoczenie odbywa się w dość gorącej wodzie z dodatkiem odrobiny proszku. W tym etapie materiał najbardziej farbuje.
- Drugie namoczenie, tym razem w lodowato zimnej wodzie.
- Trzecie namoczenie ponownie w gorącej wodzie, ale bez proszku. Oceniam stopień farbowania. Jeżeli nadal tkanina mocno barwi wodę, dokładam jeden dodatkowy cykl gorąca woda-zimna woda.
- Czwarte namoczenie w lodowato zimnej wodzie. Jeżeli jest to ostatnie namoczenie, dodaję łyżkę octu.
- Dokładne wypłukanie materiału z proszku.
- Tkanin nie wykręcam, składam je delikatnie na kilka części wyrównując załamania i w tej postaci pozwalam im obcieknąć nad wanną.
- Nie rozwieszam tkaniny, nie chcę jej zdeformować pod wpływem ciężaru.
- Do kolejnego etapu, czyli prasowania, przystępuję, gdy tkanina jest jeszcze bardzo wilgotna, ale już z niej nie kapie.
Dobrze, a co zrobić z tkaninami typu pre-cut? Co zostanie np. z charm packa pociętego na piękne, 5 calowe kwadraty, z których każdy skurczy się inaczej? Osobiście, nie odważyłam się prać pre-cutów, to mogłoby wręcz uniemożliwić uszycie z nich czegokolwiek sensownego. Jak wobec tego zabezpieczyć się przed zafarbowaniem gotowej narzuty? Poza etapem dekatyzacji tkanin, gotowe wyroby patchworkowe powinno się prać w maksimum 40 st.; w takiej temperaturze puszczanie kolorów jest ograniczone. Aby zabezpieczyć się przed niespodziankami, używam tzw. color catchera. Są to chusteczki, które można kupić przez internet albo w większych hipermarketach i które mają zdolność wyłapywania uwolnionych do wody w czasie prania barwników. Dzięki temu, nie osadzają się one na pranym materiale. Color catcher można wykorzystywać również do regularnego prania; zapobiega bowiem szarzeniu jasnych ubrań.